"Inwigilacja master level" - to moja pierwsza myśl. Ale może przesadzam? Gululu powstał po to, by zachęcić dzieci do...picia wody. Ma wbudowany moduł WiFi, dzięki któremu łączy się z rodzicowym smartfonem zdając relację, ile płynu trafiło do brzucha latorośli. Im więcej - tym stworek na wyświetlaczu staje się większy. Dzieci mają fun i wreszcie z chęcią piją, bo staje się to dla nich zabawą, a nie obowiązkiem, a rodzice mają czyste (jak woda!) sumienie. Wszystko za jedyne sto dolców. Wyobrażacie sobie? Niemal całe pińcet plus za jeden kubas! ;-)
Mam nieodparte wrażenie, że gdy w domu nie ma odpowiednich wzorców, to nawet pięć takich bidonów nie pomoże. Nie wyobrażam sobie też nagradzać dziecko za to, że pije - ma pić, gdy jest spragnione, a nie wtedy, gdy może coś zyskać. "Filozofia" Gululu jest więc dla mnie zupełnie nie do przyjęcia. W Wy co sądzicie o tym naszpikowanym techniką gadżecie?