To wszystko cytaty. Ze mnie. Dotyczą Dziedzica, który - miał kolki (i wyrósł), gryzł (i wyrósł), klepał po głowach inne dzieci (i wyrósł), miał częste zapalenia oskrzeli (i wyrósł), sikał w nocy w w łóżko (i wyrósł), mówił "dupa, dupa, dupa" - jakby to był najwyborniejszy żart na świece (jeszcze, niestety, nie wyrósł ;-))
Gdy mierzyłam się z tymi wszystkimi problemami, gdy spędzały mi sen z powiek, wydawało mi się, że nie wyrośnie nigdy, że te kolki, gryzienie czy sikanie dostaliśmy w pakiecie razem z dzieckiem, i teraz po prostu, przez dłużej nieokreślony czas, już tak będzie. Dziś, gdy patrzę na to z dystansem, doskonale widzę, że wszystkie fazy mijały w oka mgnieniu, nawet dobrze nie zdążyłam się nim namartwić, a już znikały, ustępując miejsca kolejnym. Pytanie "kiedy", pytanie "jak długo jeszcze", pytane "czy to normalne, że" - właśnie z nich składały się moje pierwsze lata macierzyństwa. Obserwuję różne fora i widzę, że nie tylko mojego. I tak sobie myślę, że cierpliwości, a nie przewijania pieluch, trzeba się nauczyć w pierwszej kolejności, choć to cholernie trudne zadanie.
ZOBACZ KONIECZNIE: Jak drugie macierzyństwo wyleczyło mnie z pokusy bycia matką idealną
Dzisiaj zabrałam 4,5-letniego Dziedzica na spotkanie z koleżanką. Siedział z nami w kawiarni, jak człowiek (no dobra, czasem wchodził pod stolik), cichutko, zajęty swoimi sprawami. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że doczekam takich czasów i w spokoju będę mogła wypić kawę, to bym go najpewniej wyśmiała. A tu proszę - nadeszły te czasy. Dziecko mi wyrosło i wydoroślało, a ja nawet nie odnotowałam, kiedy. Wiecie, co jest najlepsze? Że chyba ani razu nie powiedział dziś "dupa"! Zdaje się, że przed nami kolejny level, czyli "kupa i siku" ;-)