Zamiast wspierać - wpędzasz w poczucie winy. Zamiast wysłuchać - oceniasz. Zamiast życzliwie doradzić - kopiesz pod stołem pisząc, że co prawda masz młodsze dziecko, ale nie wyobrażasz sobie, by kiedykolwiek tak mogło postępować. Zamiast odpowiedzieć na pytanie (albo, jeżeli nie znasz odpowiedzi, po prostu nie zabrać głosu w dyskusji), przytaczasz, niby mimochodem, historię o swoim genialnym dziecku, które chętnie się dzieli a pierwszą noc przespało mając tydzień (i tak już zostało!).
Dopóki nie zostałam matką nie miałam pojęcia, że internetowe fora mają taką moc. Że są źródłem wiedzy tajemnej, ale jednocześnie potrafią zgnoić i psychicznie zniszczyć człowieka, który dopiero zaczyna swoją przygodę z macierzyństwem i wszelkiej maści porady oraz sugestie potrafi potraktować jako prawdę objawioną. Do dziś, choć już niejedno w sieci widziałam, a i macierzyński staż znacznie mi się wydłużył, czasem wpadam w tę pułapkę - naczytam się o genialnych, mówiących Mickiewiczem i w dodatku odpieluchowanych roczniakach, a potem zastanawiam się, czy, a jeżeli tak, to gdzie - jako matka - popełniłam błąd. Później sobie przypominam, że jedyny błąd, to czytanie tych przechwałek (często zupełnie nie mających pokrycia w rzeczywistości) i mimowolne stawanie do wyścigu pt. "kto ma najbardziej genialne dziecko na świecie"...