Bycie rodzicem ma tysiące zalet - jedna z nich to możliwość bezkarnego babrania rąk w różnych dziwnych substancjach. Pisałam Wam już o piasku kinetycznym i domowej ciastolinie, dziś kilka słów o ciecz nienewtonowskiej - bo tak fachowo można nazywać mieszaninę skrobi z wodą w odpowiednich proporcjach. Nie wiecie co to jest? Już spieszę z wyjaśnieniami - to "każdy płyn, który nie spełnia hydrodynamicznego prawa Newtona. W przeciwieństwie do płynu newtonowskiego lepkość płynów nienewtonowskich nie jest wartością stałą w warunkach izobarycznych, lecz jej wartość zmienia się w czasie"... (Wikipedia) ;-) No dobra, koniec żartów, teraz po ludzku - ciecz nienewtonowska, w przeciwieństwie do "zwykłej", pod wpływem nacisku zmienia swoje właściwości. Można ją więc zgnieść w kulkę, jak plastelinę. Ale tylko na moment - pozostawiona na chwilę na dłoni, z powrotem staje się cieczą i spływa. Ta błyskawiczna zmiana jest fascynująca, sprawdźcie sami!
W sieci znajdziecie mnóstwo filmów z cieszą nienewtonowską w roli głównej. Jak się okazuje, można po niej nawet...chodzić! My tego nie sprawdziliśmy i sprawdzać nie zamierzamy, bo dysponujemy zbyt skromnymi zasobami mąki, ale i bez chodzenia ciecz sprawiła nam ogrom frajdy.
Aby ją przygotować użyliśmy kilo skrobi, do której stopniowo dolewaliśmy wodę (w sumie ok. 2,5 szklanki), ciągle mieszając. Żeby było kolorowo, dodaliśmy kilka kropli barwnika spożywczego. 1,5-roczniak i 4-latek przepadli na kilkadziesiąt minut. Po całej imprezie całkiem łatwo posprzątać, bo po czasie ciecz zastyga i wysycha, i łatwą ją zebrać z powierzchni podłogi czy stołu.
Zabawy z cieczą nienewtonowską świetnie ćwiczą małą motorykę i relaksują, a do wykonania "zabawki" wystarczy kilkadziesiąt groszy, czyli tyle, ile kosztuje mąka ziemniaczana. Polecam bardzo, bardzo mocno!