Na tę wpadłam niedawno, choć po pobieżnym przejrzeniu zagranicznych blogów widzę, że z kilkuletnim opóźnieniem ;-) "Słoik szczęścia", "słoik dobrych wspomnień", "szczęśliwy słoik" - nazw jest kilka, cel zawsze ten sam - by docenić to, co mamy i cieszyć się z ulotnych, małych chwil, które się od czasu do czasu przytrafiają. No właśnie - czy rzeczywiście tylko "od czasu do czasu"? A może częściej, tylko tego nie widzimy?
Ja postanowiłam to sprawdzić i w ramach noworocznych postanowień tworzę własny słoik. Będę do niego wrzucać raz w tygodniu (co najmniej!) datowaną karteczkę z przyjemną rzeczą, która mnie lub moją rodzinę spotkała w ostatnich dniach. To nie musi być nic spektakularnego - żadna tam szóstka w totka, raczej pierwsze zdanie wypowiedziane przez córkę, radość syna na wieść o wspólnej wyprawie do zoo czy pyszny obiad ugotowany przez męża. Na koniec roku wysypiemy wszystkie te nasze małe szczęścia i przypomnimy sobie, jak fajnie było nam razem w mijającym roku.
Co sądzicie o tym pomyśle? A może macie podobne słoiki na swoich lodówkach?