Data publikacji:

Gdy mama woli spać z dzieckiem - przeczekać czy alarmować?

To niekoniecznie musi być mama. Czasem zdarza się, że to tata woli zasypiać z dzieckiem, niż z kobietą, która mu je urodziła. Czy to źle? Zastanawiam się po przeczytaniu pewnego listu na jednym z rodzicielskich forów. Do tej pory, problem był mi obcy, jednak ten list i komentarze pod nim uświadomiły mi, jak potężną płaszczyzną porozumienia lub nieporozumień, może być w rodzinie łóżko, zwłaszcza takie, które dzieli kilka osób.
List brzmiał mniej więcej tak: „Mamy dwoje dzieci: 10 letnią córkę i 13 letniego syna. Żona woli spać z dziećmi, niż ze mną. To trwa całe lata. Z początku przymykałem oko, bo dzieci malutkie, myślałem, pewnie jeszcze pępowina nie została odcięta do końca. Poza tym to przecież też bezpieczniejsze. Małe dziecko może się w łóżeczku źle ułożyć, zakrztusić. To też spore ułatwienie dla kobiety, która karmi dziecko piersią na żądanie - nie musi wstawać na każdy jego płacz.

Odnoszę jednak wrażenie, że to zbyt długo trwa. W końcu syn ma 13 lat! Jest dojrzewającym mężczyzną. Dziwnie, nie ukrywam, że nawet z pewnym obrzydzeniem patrzę, gdy moja, wciąż młoda i atrakcyjna żona, kładzie się, mocno przytula i tak zasypia, w objęciach swojego dorastającego syna.

Rozmawialiśmy o tym i ona twardo obstaje przy swoim: dopóki dzieci potrzebują czułości, należy im ją ofiarować. A ponadto namiętność między nami nie wygasła, więc nie rozumie o co mam do niej pretensje. Ma rację, bo wciąż sypiamy ze sobą. Ale to chyba nie powinno być tak, że żona z mężem sypia ukradkiem, bo zasadniczo żona dzieli łóżko między jedno a drugie dziecko. Obawiam się, że z czasem zniknie między nami również namiętność, bo sytuacja, która trwa w naszym domu rodzi coraz więcej konfliktów. Byłem u psychologa. Doradził terapię rodzinną. Tyle, że żona nie chce. Czy to początek końca?”
Rodzicielstwo to szereg umiejętności. Jedne nabywamy z mozołem, kładąc się często z poczuciem porażki do łóżka. Inne z kolei przychodzą nam jakoś lekko, jakbyśmy zawsze je umieli. Tak właśnie było w moim przypadku z kwestią spania, zasypiania, własnego łóżka. Przenigdy się nad tym nie zastanawiałam. Gdy każdy z potomków opuszczał mój brzuch, kładłam go do własnego łóżeczka, uznając najprawdopodobniej, że skoro opuścił już miejsce dotychczasowego koegzystowania, pora na kawałek własnej przestrzeni.

Łóżeczko - tak podpowiadała mi intuicja - było blisko naszego łóżka, bo chciałam ( choć właściwiej powiedzieć - „ liśmy", oboje z Tatą ) słyszeć oddech Młodego, co jakiś czas doglądać, a w nocy, jednym ruchem ręki móc przeciągnąć na swoje terytorium w celu uzupełnienia deficytów kalorii. Gdy miał kolki, płakał, naturalnie braliśmy go do siebie, lub nosiliśmy na rękach na zmianę. Z czasem, równie naturalnie przestał jeść w nocy, przestał płakać, więc i w naszym łóżku lądował rzadziej. Aż w końcu z tym naturalnym biegiem czasu, w wielu 2 lat zamieszkał już w zupełnie swoim pokoju.

Wszystko to działo się w oparciu o intuicję. Zdarzało się, że słyszałam od innych mam, w czasie jakichś „piaskownicowych" rozmów, że…” nie jest już tak, jak było, że w relacji damsko - męskiej wieje chłodem, że któreś na noc wybiera właśnie dziecko…” itd, itp. Jednak dopiero tamten list ojca, komentarze pod nim i opinie ekspertów uzmysłowiły mi, jak ważne jest miejsce rodzicielskiego łóżka w całej rodzinie, nie tylko rodzicielskiej sypialni.
Pewne badania, wykonane w latach 90 miały pokazać, że dzieci, które w okresie niemowlęctwa spały ze swoimi rodzicami, w dorosłym życiu okazywały się osobami pewnymi siebie, asertywnymi, z dużym poczuciem własnej wartości. Inne z kolei, że wczesne zasypianie dziecka we własnym łóżeczku, szybciej je usamodzielnia i uczy bycia ze sobą samym. Słowem, w badaniach naukowych zgody nie ma….
Komentarz jednego z ojców, pod wspomnianym listem brzmiał: „wiej stary gdzie pieprz rośnie, bo to trąca jakąś patologią”. Inny z kolei:„ a co złego jest w bliskości? Polacy są pruderyjni! Wstydzą się nagości, rozmów o seksie, nawet z przytulaniem do rodziców mamy problem”! Krótko mówiąc, w komentarzach rodziców, trudno było szukać jakiejś dominującej opinii.
Szukałam wsparcia w eksperckiej wiedzy. Anita Janeczek - Romanowska, psycholog, która jednocześnie jest autorką bloga bycblizej.pl zacytowała w swojej publikacji Jespera Juula, duńskiego terapeutę, autora wielu książek nt. wychowania i rodziny:” pierwszym dzieckiem rodziców, jest ich własna relacja. Muszą o nią dbać w każdym miejscu i na każdym etapie, nie tylko w sypialni”. Z kolei Dominika Borowska - Stasica, psycholog i coach uważa, że jeśli rodzic woli spać z dzieckiem, to większym problemem od tego, czy powinien, czy też nie, może okazać się powód dla którego nie potrzebuje już bliskości z drugim dorosłym człowiekiem. Psychologowie są w jednej kwestii najzupełniej zgodni: rodzina to wspólnota decyzji. Jeśli choć jedna osoba czuje się z powodu decyzji pokrzywdzona, albo czuje, że decyzja została podjęta bez niej, to coś tu nie funkcjonuje dobrze i warto się temu przyjrzeć.
Trudno powiedzieć do kiedy dzieci mogą spać z rodzicami, lub też przytulać się przed snem. Wszystko przecież zależy od tylu składowych: wychowania jakie otrzymał każdy rodzic, metody, jaką razem przyjęli, różnej emocjonalności dzieci, różnej u rodziców, wieku, w jakim są dzieci i wielu innych.
Wracając do matki, która spała z 13 letnim synem…. Kiedyś w pewnej książce dla ojców ( autora ani tytułu, wybaczcie, nie pamiętam) przeczytałam, że realny wpływ na dziecko mamy do mniej więcej 14 roku życia, co można przyjąć jako pewnego rodzaju granicę, do której trwa proces wychowania. Potem dziecko dorośleje i wielkiego wpływu na nie już raczej mieć nie będziemy. Skoro może więc to być taki czas, kiedy ono samodzielnie przecina wychowawczą pępowinę, to może należy również ten wiek traktować jako moment, kiedy już nie za bardzo - mówiąc kolokwialnie - powinniśmy mu pchać się z butami w życie, czy też bez butów, do sypialni?
Wracając do pierwszego dziecka… czyli relacji, jaką rodzice między sobą stworzą, to jako wyłącznie żona i matka, żaden przecież naukowy ekspert sądzę, że wygodne dla dwojga rodziców łóżko to takie, w którym każdy ma wystarczająco miejsca dla siebie, sporo dla dwojga, a jak trzeba, to czasem i bez dostawki ktoś się zmieści. Czasem…
Autorka: Katarzyna Berg