Data modyfikacji:

Drogi mężu! "Siedzenie" z dzieckiem to praca równie ciężka, jak twoja! (LIST)

"Wraca, jaśnie pan, o 17.30 do domu i od progu komunikuje, że jest padnięty, bo miał ciężki dzień w pracy. Nosz kutwa jego mać! A ja to niby co? Cały dzień leżałam i pachniałam?!" - napisała w liście do mnie Justyna dotykając kilku bardzo ważnych tematów.

Justyna ma 28 lat i szybko uwinęła się z tematem pt. rodzina. Ma troje dzieci.  Jedno, szczęśliwie, oddelegowała już do szkoły, ale z dwójką wciąż "siedzi" w domu. "Siedzi", czyli nosi, karmi, przewija, śpiewa, tuli, czyta, opatruje ranne kolana i całuje siniaki, wyprowadza na spacer, a w między czasie tacha zakupy, gotuje obiad, prasuje i zmywa podłogę. Znacie takie "siedzenie", nie? Ja znam doskonale!

ZOBACZ KONIECZNIE: „Nie jesteś jedyną mamą, która na pytanie: gdzie jesteś? Mruknęła pod nosem: w d**ie!” Jest nas więcej!

Pamiętam, z jaką radością wróciłam do pracy i zamknęłam za sobą drzwi domu z wiecznym bałaganem, w którym ciągle jest coś do zrobienia. Oczywiście - przez chwilę tęskniłam za leniwymi porankami i czasem, który mogłam poświęcić w stu procentach dzieciom, ale prawda jest brutalna  - to powrót co obowiązków zawodowych sprawił, że odżyłam i stałam się lepszą, bo mniej poirytowaną, mamą.

Dlatego gdy na Facebooku napisała do mnie Justyna, nie wahałam się ani chwili - wiedziałam, że opublikuję jej list. Przeczytajcie, a potem napiszcie, czy też miałyście tak mało wsparcia w waszych mężczyznach? Jak sobie z tym radziłyście? 

"Zaraz mnie krew zaleje! Dziś, po raz kolejny w tym tygodniu, mój mąż, zwany przeze mnie w myślach "jaśnie pan", samym grymasem twarzy dał mi do zrozumienia, że jestem kiepską gospodynią i matką, bo jak wrócił, dzieci oglądały bajkę, a w pokoju panował bałagan. Ale z tym bym sobie jakoś poradziła...Zdecydowanie gorsza jest inna rzecz. Otóż, wraca, jaśnie pan, o 17.30 do domu i od progu komunikuje, że jest padnięty, bo miał ciężki dzień w pracy. Nosz kutwa jego mać! A ja to niby co? Cały dzień leżałam i pachniałam!? Tłumaczę mu, że ja też ledwo żyję, bo Anka ryczała cały dzień, Jasiek chodził obrażony i trzaskał drzwiami, a Iza nie schodziła mi z kolan po tym, jak pokłóciła się ze swoją przyjaciółką, ale do niego to nie dociera... Znów mi powiedział: "Chętnie bym się z tobą zamienił i trochę posiedział w domu". POSIEDZIAŁ W DOMU!!!! Rozumiesz to?

CZYTAJ TEŻ: Na czym i jak oszczędzać? Kilka dobrych patentów

Sam może ze trzy razy został z nimi wieczorem - ja wtedy się urwałam z koleżankami na piwko. Za każdym razem, gdy wracałam, miał focha i mówił, że to ostatni raz...Ryczeć mi się chce i zastanawiam się, jak pokazać mu, że bycie mamą i dbanie o dom to cholernie ciężka i niewdzięczna praca, której nikt nie docenia? Zastanawiam się też, i to dobija mnie chyba najbardziej, jak to się stało, że z wesołej, świetnie wykształconej dziewczyny i towarzyskiej dziewczyny stałam się niewolnicą własnego męża i własnych dzieci. Porażka !!!!" 

Tekst: Justyna Mazur