Ta ciasto to mój pewniak. Wychodzi zawsze, jest łatwe i smakuje bez wyjątku wszystkim. Trwa sezon na borówki amerykańskie - róbcie tartę i pukajcie do drzwi dawno niewidzianych przyjaciół!
Spód:
Wszystkie składniki zagniatamy energicznie. Formę wylepiamy powstałym ciastem i wkładamy na godzinę do lodówki albo na 20 min. do zamrażarki (mi zawsze szkoda czasu, więc korzystam z drugiej opcji). Po tym czasie pieczemy spód przez ok. 20 minut (ma być złocisty) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Zgodnie ze sztuką, na górę powinno położyć się specjalne obciążniki (albo "niespecjalne" - zwyczajną fasolę czy wcześniej wyszorowane otoczaki) lub inną formę - by spód za bardzo nie wyrósł. Ja (z czystego lenistwa, co będę Was czarować) bardzo rzadko to robię, bo nawet wyrośnięte ciasto pozostaje kruche i pyszne.
Masa:
Obrane owoce blendujemy około minuty na najwyższych obrotach, dodajemy wodę, miętę oraz lód i miksujemy przez kolejną minutę. Jeżeli blender nie ma opcji kruszenia lodu, należy zwiększyć ilość wody. Koktajl można oczywiście jeszcze bardziej rozcieńczyć lub zagęścić - na przykład bananem. Można go też dosłodzić do smaku, ale zazwyczaj tego nie robię - dzieci piją ze smakiem i jedną, i drugą wersję, więc staram się wszędzie tam, gdzie mogę, nie przyzwyczajać ich kubków smakowych do słodkiego. I tak geny zapewne zrobią swoje, bo oboje z mym szanownym nie-małżonkiem jesteśmy łasuchami.