Data modyfikacji:

Szkoła rodzenia z perspektywy faceta

Ciąża i dziecko to przede wszystkim odpowiedzialność. Decydując się na pewne kroki musimy uświadomić sobie, jakie idą za tym konsekwencje.

W moim przypadku było łatwiej, ponieważ wspólnie z żoną bardzo chcieliśmy mieć potomka, więc byliśmy świadomi wyzwań czekających na nas tuż za rogiem. Mimo to nie obyło się bez wątpliwości i głębokich rozmyślań.

Wtedy pojawiła się opcja uczestniczenia w szkole rodzenia, na którą się zdecydowaliśmy. Wiecie co? Dawno tak dobrze się nie bawiłem.
Ten tekst kieruję przede wszystkim do facetów. Pamiętajcie, że okres ciąży nie dotyczy wyłącznie waszych żon lub partnerek. Powinniście w nim uczestniczyć w pełni aktywnie, dając wsparcie swoim kobietom.

Jeśli czujecie jednak, że nie jesteście w stanie dać z siebie wszystkiego, że coś was blokuje, to koniecznie spróbujcie wybrać się na kilka spotkań do szkoły rodzenia. Dowiecie się z nich, jak dużą rolę w tym okresie odgrywa mężczyzna.

A jeśli idziecie w zaparte, to obejrzyjcie sobie chociaż film „Wpadka” Judda Apatowa, który w prześmiewczy sposób pokazuje, jak istotne jest zaangażowanie.

Po co mężczyzna powinien odwiedzić szkołe rodzenia?

Nie ukrywam, że sam początkowo obawiałem się szkoły rodzenia. Jakoś tego nie czułem, wydawało mi się trochę zbędne, bo przecież wiem, co dla mojej żony jest dobre.

Po kilku spotkaniach uświadomiłem sobie, w jak dużym byłem błędzie. Bez względu na nasze dobre relacje, nie byłbym w stanie zauważyć samemu z siebie pewnych rzeczy. Niepokoiłem się również, że będzie to irytujące kółko wzajemnej adoracji, podczas którego będziemy rozmawiać o głupotach, nie mających za wiele wspólnego z rzeczywistością.

W trakcie trzymiesięcznego kursu uczestniczyliśmy w dwunastu spotkaniach podzielonych na kilka tematów – ciąża, poród, pielęgnacja noworodka, karmienie, połóg oraz zagadnienia prawne.

Po pierwszych zajęciach byłem delikatnie znudzony, jednak podobała mi się w miarę luźna atmosfera, o którą zadbały Panie prowadzące. Na szczęście już od kolejnych wizyt w szkole rodzenia czułem się w pełni zaangażowany. Do tego stopnia, że po zakończeniu kursu trochę tęsknię za tymi spotkaniami.

Czułem na nich ogromny przypływ energii, pozytywnego nastawienia, jakiego nie może mi zabraknąć podczas wychowywania syna.

Szkoła rodzenia uświadomiła mi wszystkie zagrożenia i kłopoty związane z okresem ciąży, a także z dbaniem o maluszka. Panie prowadzące zajęcia nie posypywały życia cukrem pudrem, omawiając dokładnie tragedie, jakie mogą nas spotkać po drodze.

Nie dlatego, aby nas nastraszyć, tylko po to, żeby uświadomić nam, na co mamy zwracać uwagę oraz, że na niektóre sytuacje nie mamy wpływu. Czegoś takiego bardzo się bałem – czasami lepiej nie wiedzieć, wtedy żyje się lepiej.

Tylko tutaj nie o to chodzi. Chcąc wychować zdrowe i szczęśliwe dziecko muszę wiedzieć, na co trzeba uważać, aby nie popełnić błędów. Nie chcę uczyć się na porażkach, dlatego szkoła rodzenia była dla mnie tak bardzo ważna.

Wiem jak unikać zagrożeń, jak reagować w kryzysowych sytuacjach, jak wspierać żonę, kiedy będzie jej ciężko. W skrócie – jak być dobrym, kochającym ojcem i mężem.

Skoła rodzenia to nie obowiązek, to przyjemność

Nie chcę żeby ten tekst zabrzmiał jak wpis fanatycznego gościa, który doznał oświecenia. Po prostu próbuję wam powiedzieć drodzy Panowie, że nie ma czego się bać. Jeżeli macie możliwość wzięcia udziału w szkole rodzenia, to koniecznie tam idźcie. Nawet jeśli będziecie czuć zażenowanie czy znudzenie, to prędzej czy później wczujecie się w ten klimat. Zapewniam was!

Dzięki warsztatom nie obawiam się zmieniania pieluch, kąpania maluszka ani przekładania go z jednej ręki na drugą. Jeżeli jeszcze kilka miesięcy temu miałem jakieś wątpliwości, to teraz o nich zapomniałem.

Tekst piszę równy miesiąc przed terminem porodu i w pełni świadomie mogę zaznaczyć, że jestem gotów. Domyślam się, że po drodze zaliczę sporo wpadek wychowawczych, czasami mogę mieć słabszy moment, mogę zawieść oczekiwania żony. Jednego jestem jednak pewien – już się nie boję, bo dostałem sporo celnych wskazówek, jak naprawiać swoje błędy. A wszystko po to, żeby mojej rodzinie żyło się lepiej.

Autor: Łukasz Morawski