Gdybym miała wskazać 5 najlepszych deserów na świecie, tiramisu z pewnością by się znalazło na liście - chyba nawet w pierwszej trójce! Kocham je odkąd wróciłam z rocznego pobytu we Włoszech, gdzie było serwowane niemal na każdej imprezie. Przepis, który daje Wam poniżej, pochodzi z od Giuseppe - rodowitego toskańczyka, z którym miałam przyjemność studiować.
Zanim podzielę się z wami tajną, toskańską recepturą, rozwieję raz na zawsze spór pt. Z czy BEZ. Otóż, moi drodzy, według mojego włoskiego kompana, a więc także i mnie, BEZ. BEZ białek! Wiem, że niektórzy uznają to za profanację, ale trudno. Wiem, że w niektórych włoskich domach dodaje się do tiramisu białko, ale to też mnie nie przekonuje. Zdecydowanie wybieram wariant z samymi żółtkami. Wtedy krem, który jest podstawą deseru, jest dużo bardziej wyrazisty, mocniejszy, bardziej kremowy, po prostu - lepszy. Ale, oczywiście, zachęcam do eksperymentowania. Jeżeli chcecie dodać ubite białka do kremu, zróbcie to w proporcji 2:1 - na 6 żółtek 3 białka.
TUTAJ znajdziecie ich więcej
Tiramisu uwielbiam z kilku względów - pierwszy to oczywiście sentyment, ale zaraz za nim są walory smakowe i prostota wykonania. Deser robi się błyskawicznie - nie trzeba mieć kompletnie żadnych umiejętności, wystarczy jedynie trzymać się przepisu.
Parzymy kawę, przelewamy do talerza, studzimy. Dodajemy dwie-trzy łyżki amaretto (opcjonalnie; i bez niego jest super). Oddzielamy żółtka od białek. Jeżeli macie jaja ze sprawdzonego źródła, możecie użyć surowych. Ja, dla pewności, ubijam je z cukrem nad parą - aż powstanie niemal biała, puszysta masa. Łączę ją z mascarpone (może na tym etapie dodać więcej cukru - jeżeli lubicie bardzo słodkie desery) i ubijamy na najniższych obrotach miksera - aż nie będzie grudek, niezbyt długo, żeby nie przebić. Gdy masa jest gotowa, bierzemy się za biszkopty, bo to one lądują na samym dnie naczynia.
Biszkopty nie mogą być zbyt mocno nasiąknięte, bo całość popłynie. Wystarczy im dosłownie 2-sekundowa kąpiel w kawie - wkładamy po czym błyskawicznie obracamy na drugą stronę i wyciągamy. Nadmiar płynu można odcisnąć. Biszkopty kładziemy jeden przy drugim, wykładamy na nie połowę kremu i operację powtarzamy (na wierzchu ma być krem). Naczynie przykrywamy szczelnie (tiramisu lubi przesiąkać zapaszkami z lodówki) i pakujemy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Przed podaniem posypiemy wierzch gorzkim kakao.
Buon apetito!