Właśnie szykowaliśmy się do wyjścia na lodowisko, ale artystyczna działalność małej agentki powaliła nas na kolana. To znaczy mnie, bo Tata Dziedzica ograniczył się jedynie do komentarza: "Świetny dobór koloru! Chyba Ci się podoba, prawda? Przecież wszystkie dodatki w pokoju są czarno-białe!".
Postanowiłam natychmiast zmyć to cholerstwo, łyżwy musiały poczekać. No i czekały - niemal pół dnia, bo jak pewnie wiele z Was wie, czarna świecowa kredka to podstępny przeciwnik. Nie pomogły ajaxe i inne cility, nie dał rady spirytus, zawiodła pasta z sody oczyszczonej i soku z cytryny. I kiedy sytuacja zdawała się być beznadziejna, przypomniałam sobie o NIEJ - magicznej gąbce. Małej, niepozornej, ale idealnej w momencie, gdy wszystko inne zawodzi. I to był strzał w dziesiątkę!
Magiczna gąbka uporała się z twórczością Siostry Dziedzica bezkompromisowo - usunęła ją niemal w 100 procentach. Dlatego jeżeli jesteście w posiadaniu dzieci, a nie macie gąbki - koniecznie naprawcie ten błąd i ją zamówcie!
Magicznych gąbek jest na rynku od groma - my używamy rossmanowskiej, ale wszystkie sprawdzą się tak samo dobrze. I teraz najlepsze: gąbkami domyjecie nie tylko meble. Ja na okrągło czyszczę nimi też białe ściany (ale tylko białe!) - ze śladów po tłustych palcach czy odbitych podeszwach. Gąbki ścierają co prawda nieco farbę, więc nie można ich używać w nieskończoność, ale po ich zastosowaniu widać różnicę!
Gąbki są też świetne do czyszczenia fug, mycia zlewów, kafli i luster. Ostatnio dzięki nim doczyściłam mega zabłocone buty! Radzą sobie też z zabrudzoną eko skórą, plastikiem czy metalem. Jedyny minus to trwałość - dość szybko się ścierają i niszczą, więc trzeba mieć w zapasie spore ilości. Skąd te super właściwości? Jak czytam - z nanotechnologii! Gąbka nie zawiera w sobie żadnych środków chemicznych - w całości zbudowana jest z pianki melaminowej i zawiera małe komórki, które mogą dzielić cząsteczki brudu oraz większe komórki - brud ten eliminujący.
Polecam!