Był piękny słoneczny dzień, ale wystarczyło niewinne: "Dziewczyny, czy wasze dzieci muszą mówić dzień dobry paniom w sklepie lub sąsiadom"? i w przydomowej, zazwyczaj zgodnej piaskownicy, rozpętała się prawdziwa burza.
Mama A: No jasne, że muszą. Nie chcę świecić później oczami i słuchać, że wychowałam zdziczałe snoby
Mama B: A co to w ogóle za pytanie? To chyba oczywiste. To są podstawy kultury osobistej. Jak Ty nie nauczysz, to kto? Uczyłam tego od najmłodszych lat i teraz nie ma z tym problemu - wszędzie, gdzie wchodzą, witają się, a później, na odchodne, żegnają. Jak nie chcą, a upomnienia nie skutkują - nie oglądają wieczorem bajki. Zdarzyło się tak tylko raz
Mama C: nieśmiało Muszą to chyba złe słowo. Powinny - znaczenie lepsze. Jak Marysia sama nie mówi, przypominam jej o tym mniej więcej tak: "Marysiu, powiedz ładnie panu dzień dobry!"
Mama D do Mamy A: Zdziczałe? Pani tak serio o swoich dzieciach? I to podczas dyskusji o dobrych manierach? Moje dzieci nic nie muszą, a już na pewno nie witać się i żegnać z osobami, których nie znają lub znają ledwo.
Mama A: Aha, czyli pani z tych co wychowują bezstresowo. Jasne, właśnie dzięki takim jak pani rośne nam pokolenie zadufanych w sobie, tak - nie boję się tego słowa -ZDZICZAŁYCH osób. Zośka, chodź, musimy już iść do domu
I poszła. Bez "do widzenia". Gdyby mogła, pewne pokazałaby mamie D środkowy palec, ale pewnie była zbyt dobrze wychowana ;-)
Nie zdążyłam dorzucić własnych pięciu groszy, bo wraz z wyjściem D dyskusja się skończyła, ale opowiadając historię wieczorem mężowi uświadomiłam, że moje dzieci NIE MUSZĄ mówić dzień dobry. Nie muszą, bo ja to zawszę robię. A one robią to po mnie. Nie przypominam sobie, by nie odpowiedziały na życzliwe powitanie czy pożegnanie sąsiadów czy ekspedientek (nie są nieśmiałe, gdyby były - pewnie byłoby im ciężej), z reguły same inicjują pierwszy kontakt. Nie, wcale nie uważam, że mówiąc "Noooo, co się mówi" wyrządzamy dzieciom wielką krzywdę (choć zawstydzane i publiczne pouczanie raczej nie powinno być bronią rodziców) - i mnie, gdy w porę nie zdołałam ugryźć się w język - zdarzyło się kilka razy wypowiadać tę poganiającą formułkę. Chciałabym jednak na zawsze wyrzucić ją ze swojego słownika. Jest całkowicie zbędna.
"Nie wymagaj od dziecka więcej niż od siebie" - powiedziała mi na początku mojego macierzyństwa pewna bardzo mądra osoba i tego właśnie staram się trzymać.
Ciężko nauczyć dziecko mówienia "dzień dobry", gdy samemu w windzie odwraca się głowę na widok nieznajomego
Ciężko zaszczepić miłość do sportu, siedząc przed telewizorem i mówiąc: weźże wyjdź trochę na świeże powietrze
Ciężko wychować dżentelmena, będąc chamem
To takie oczywiste, jak mówienie dzień dobry.