Mam w domu 2,5-latkę, która gada jak stara. Opowiada ze szczegółami co działo się w żłobku, mówi wierszyki. Wyraźnie, zrozumiale dla otoczenia, ba! - odmieniając poprawnie większość słów, a czasem używając tak specjalistycznych, że nawet mi - przywykłej do jej słownych tyrad - szczena opada do podłogi. Czy czyni to ze mnie lepszą matkę? Ani trochę! Żadna w tym moja zasługa!
Jeszcze kilka lat temu, gdyby to Dziedzic był takim mówcą doskonałym, jako młoda i-niewiele-wiedząca-matka pękłabym z dumy i urosła kilka centymetrów, przypisując sobie wszystkie te zasługi. Dzisiaj już wiem, że to niedorzeczność, bo rozwój dziecka idzie swoim torem - niezależenie od tego, jak bardzo my się przy tym natrudzimy! Oczywiście - można, a nawet trzeba dzieci stymulować, stwarzać im odpowiednie warunki, ale ostateczną decyzję, kiedy wypowiedzą pierwsze słowo, postawią pierwszy krok albo zrobią pierwsze siku do nocnika i tak podejmą one same - a zrobią to, gdy będą na to gotowe. To proste, jak budowa cepa.
Dlatego gdy następnym razem usłyszycie od jakieś super mamy teksty w stylu...
tak pięknie mówi, bo dużo z nim rozmawiamy i mu czytamy!
sika na nocnik, bo odkąd skończył siedem miesięcy do wysadzałam!
przekręca się na bok, bo często kładę go na plecy i tak organizuję czas, by chciał się przemieszczać...i spłoniecie rumieńcem, bo wasze dzieci, choć w tym samym wieku, ani myślą o mówieniu/sikaniu na nocnik/przekręcaniu się, przypomnijcie sobie tę nieśmiertelne słowa powtarzane jak mantra, która brzmią banalnie, ale są PRAWDZIWE - dziecko rozwija się w swoim tempie! Co więcej - tego tempa nie wolno nam, rodzicom, sztucznie podkręcać, bo może wyjść z tego więcej szkód, niż pożytku.
CZYTAJ TEŻ: Jestem rozczarowana macierzyństwem! Nie tak to miało wyglądać!
Kiedy dziecko powinno już chodzić i mówić? Wtedy, kiedy chodzi i mówi. Kiedy powinny wyrzynać się ząbki? Akurat wtedy, kiedy się wyrzynają. I ciemiączko wtedy powinno zarosnąć, kiedy właśnie zarasta. I niemowlę tyle godzin spać powinno, ile mu potrzeba, aby było wyspane. Ależ wiemy, kiedy to się na ogół odbywa. W każdej popularnej broszurce przepisane są z podręczników te drobne prawdy dla ogółu dzieci, a kłamstwa dla twego jednego.
(...) Numery dorożek, rzędy krzeseł w teatrze, termin płacenia komornego, wszystko to, co dla porządku wymyślili ludzie, może być przestrzegane, ale kto umysłem wychowanym na policyjnych przepisach zechce sięgnąć po żywą księgę natury, temu się na łeb zawali cały olbrzymi ciężar niepokojów, rozczarowań i niespodzianek. Janusz Korczak
Oczywiście - nie neguję wysiłków i absolutnie się z nich nie wyśmiewam. To fajnie, że dbamy o swoje dzieci i nic dziwnego, że chcemy dla nich jak najlepiej. Obserwuję jednak, że zbyt szybko zachłystujemy się ich sukcesami i traktujemy je jako swoje; że zbyt często obwieszczamy o nich całemu światu, przy okazji dołując innych, których dzieci aż tak szybko się nie rozwijają. Z lubością bierzemy udział w internetowych wyścigach pt. " a moje w ty wieku to już..." (tu, stosownie do tematu, pada: "liczyło do 20 po angielsku/ biegało/przesypiało całe noce" itp.). Jest też druga, ciemna strona medalu - jako świeżo upieczeni rodzice zamartwiamy się, że syn sąsiadki, choć młodszy o miesiąc, już sprawnie trzyma w ręce widelec i zaczyna posługiwać się nożem, a nasza sierotka dopiero co opanowała samodzielne picie z butelki. Że kolega z przedszkola już nie używa pieluchy na noc, tymczasem pielucha waszego dziecka po nocy waży jakieś 7 kilo. Że słownictwo nie to, że nie potrafi jeździć na rowerze, że boi się samo zostać w pokoju, że...
I co z tego?
Faktu, że Jasiu jako roczniak chodził bez pieluchy i nie zdarzały mu się żadne wpadki nijak nie uda się wpisać do CV Jana, prawda?