Mniej więcej tymi słowami zaczęła ostatnio swój monolog dawno nie widziana koleżanka, na którą wpadłam w sklepie. W pierwszym odruchu zaczęłam pocieszać i podsuwać pomysły na szybkie naładowanie ewidentnie wyczerpanych baterii życiowych, ale Magda zdawała się kompletnie tego nie słyszeć. Ona potrzebowała czego innego - uważnego słuchacza. No to zamieniłam się w słuch.
"Zaczyna się już chwilę po porodzie. Gdy endorfiny przestają działać, zaczyna się dramat! Mąż wraca do pracy, teściowa wyjeżdża do do domu, a ty zostajesz sam na sam z płaczącym dzieckiem i nie masz pojęcia, jak mu pomóc! Siedzisz jak ostatnia sierota i ryczysz z nimi. A przecież miało być tak pięknie! To uczucie bezradności właściwie cię już nie opuszcza. Nie wiesz - szczepić czy nie szczepić? Leczyć konwencjonalnie, czy stawiać na naturalne metody? Ubrać tę cholerną czapkę, czy nie ubrać? Nagle spada na ciebie milion decyzji i gigantyczna odpowiedzialność. Chciałabyś wszystko dobrze przemyśleć, ale ciężko myśleć po kolejnej nieprzespanej nocy i w asyście urywającego łeb wrzasku. A przecież na zakupy wyjść jeszcze trzeba. I ugotować coś. Ciągle tylko słyszysz - spokojnie, to mnie, będzie lepiej. Mija rok - nie jest. Mija drugi - nie jest. Dziecko staje się coraz większe, ale ty wcale nie zyskujesz tej przestrzeni, którą miałaś, jak go nie było.
Ciągle tylko słyszysz - spokojnie, to mnie, będzie lepiej. Mija rok - nie jest. Mija drugi - nie jest. Dziecko staje się coraz większe, ale ty wcale nie zyskujesz tej przestrzeni, którą miałaś, jak go nie było.
Jest za to wieczna orka na ugorze - praca - przedszkole-dom- praca - przedszkole-dom. Pędzisz na złamanie karku, żeby odebrać, później godzina, by dostać się do domu i już robi się wieczór. Ale nie, nie odpoczniesz - musisz umyć, ubrać piżamę i utulić do snu - a przy okazji sama padasz.
Mam dość. Nikt nie ostrzegał, że posiadanie dzieci to taka niewdzięczna, ciężka i nieustanna praca. Czasami mam ochotę rozszarpać swoje dziecko. Czasami mam go tak dość, że marzę, by pieprznąć drzwiami i NIGDY! rozumiesz? NIGDY nie wracać! A potem dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo jaka matka może tak myśleć? Tyko zła".
ZOBACZ KONIECZNIE: Nie jesteś jedyną mamą, która na pytanie: Gdzie jesteś? Mruknęła pod nosem: W du*ie
Słuchałam i słuchałam - z paczką pomidorków koktajlowych w jednej i mlekiem w drugiej ręce - i w tych gorzkich słowach znajdowałam fragmenty swojej historii. Swojej i wielu znajomych mam, które też bywają najgorszymi matkami świata. No i rzeczywiście - nikt nie mówił, że będzie tak ciężko!
Wiecie, co zauważyłam? Że na internetowych forach nigdy nie ma takiego ruchu jak pod postami w stylu: "Dziewczyny, czy czasem nawalacie jako rodzic? Albo: "Czy czasem nie żałujecie, że macie dzieci"? Wysypuje się wtedy worek autentycznych, czasem bolesnych historii i czarno na białym widać wtedy, że dla wielu rola matki to wcale nie rola życia - skrycie marzą o innej.
A Ty?