Jest wielofunkcyjna - można ją konsumować do woli, babrać się w niej i ją wąchać, by zadowolić wszystkie zmysły. Nadaje się też, rzecz jasna, do malowania. Jeżeli macie w domu małego Picassę albo innego van Gogha, koniecznie wypróbujcie, choć jestem przekonana, że i dziecko nie przepadające za kolorowaniem będzie miało frajdę. Dorośli też - szczególnie sprzątając ;-)
ZOBACZ KONIECZNIE: Domowa, błyskawiczna ciastolina bez szkodliwych substancji
Farbę zrobicie błyskawicznie, łącząc gęsty jogurt (u nas grecki) z barwnikami spożywczymi. Jeżeli nie chcecie ani grama chemii, możecie użyć naturalnych barwników - kurkumy (kolor żółty), roztartego awokado (pastelowa zieleń), soku z buraków, malin czy jagód (róż, fiolet). Do "farb" można dodać olejki aromatyczne - by i nos coś miał z tej zabawy. W wersji full organic za "farby" robić mogą rozgniecione owoce - kiwi, banan czy maliny. To najbezpieczniejsza opcja, którą można proponować już kilkumiesięczniakom.
Drugi przepis na domowe farby jest tylko odrobinę bardziej pracochłonny, ale też świetny i wart wypróbowania. Aby zrobić jeden kolor, potrzebujecie trochę wody (zimnej i gorącej), mąki kukurydzianej i barwników. Do miseczki włóżcie 2-3 łyżki mąki kukurydzianej i odrobinę barwnika, a później dolejcie zimną wodę - na początek tyle, ile użyliście mąki (2 łyżki wody na 2 łyżki mąki). Dokładnie przemieszajcie całość – powinna powstać gładka masa. Barwnik musi równomiernie rozpuścić się w mieszance. Pasta powinna być gęsta, ale nie za sucha. Jeżeli wciąż jest dość sypka, to dolewajcie po łyżce wody. Później do pasty powoli dolewajcie gorącą, ale nie wrzącą wodę. Starajcie się cały czas mieszać, aby zapobiec zbryleniu się mąki. Konsystencja farby powinna być w miarę gęsta, nie wodnista.
Odstawcie farbkę do ostudzenia. Co jakiś czas kontrolujcie zawartość miseczki (czy nie pojawiają się niechciane grudki). Warto od czasu do czasu zamieszać farbkę. Taka farba domowej roboty po przestudzeniu ma postać zbliżoną do konsystencji żelu. Udanej, kolorowej zabawy!