To trudna decyzja, bo młody ma dopiero 3 miesiące, i o ile można przyzwyczaić się do nieco gorszych warunków noclegowych, to już poruszanie się z maluchem wśród pijanych ludzi wydaje się słabym pomysłem. Coraz więcej dużych imprez oferuje jednak ciche pola namiotowe dla rodzin z dziećmi, organizuje specjalne strefy malucha z atrakcjami i animatorami. O wrażenia z tego typu wypadów zapytałam znajomych, które zabierają dzieci na wielkie, plenerowe imprezy.
Ola kilka lat temu była na festiwalu Woodstock z półroczną córeczką i przyznaje, że decyzja o wyjeździe zapadała długo. - Chyba najbardziej martwiła mnie odległość do pokonania, ale mała reagowała bardzo dobrze, już na starcie miała uśmiech od ucha do ucha, bo wyjazd był pretekstem do kupienia nowego fotelika samochodowego - mówi szybko dodając, że warto na wyjazd zaopatrzyć się w dobry namiot. - Nasz był dość skromny i w rezultacie spałam z małą w aucie, bo w namiocie było zbyt zimno.
Festiwal z dzieckiem. Praktyczne wskazówki
To jednak nie przeszkodziło, by pokochać taki sposób spędzania wakacji. - W tym roku byłam na Slot Art Festiwalu już z dwójką dzieci (8 i 5 lat). Towarzyszyła nam koleżanka i jej córeczka (8 lat ). Na Slocie jest osobne pole namiotowe dla rodzin z dziećmi i panuje bardzo rodzinna atmosfera, czułam się bardzo bezpiecznie. To festiwal bez alkoholu, co jest dodatkowym plusem. Za rok jadę znowu! Dzieci były szczęśliwe, to niesamowita przygoda dla nich - mówi Ola.
Slot Art Festival, fot. Albert Wallin/materiały prasowe
Wydawałoby się, że łatwiej jest się odnaleźć na tego typu imprezie ze starszakami, ale jak się okazuje, tu pojawiają się zupełnie inne problemy. Patrycja zabrała w tym roku po raz pierwszy Filipa (12) i Maksa (10) na Open'era.
- Zdecydowałam się, bo mogłam okazyjnie odkupić bilety od koleżanki, a tego dnia grał jeden z moich ulubionych zespołów - Massive Attack. Dla dzieciaków była to niespodzianka do samego końca - niemal porwałam ich z trwających wakacji i do samych bram festiwalu nie wiedzieli, dokąd idą.
Niemniej, odkąd tylko wysiedli z samochodu, czuli narastającą ekscytację i bardzo cieszyli się z tłumów, który parł w tę samą stronę, co my. Jak już okazało się, gdzie jesteśmy, emocje sięgnęły zenitu - przytulali się, skakali i ogólnie wariowali ze szczęścia!
Niestety problemem był line-up tego wieczora, najważniejsze koncerty zaczynały się od 22, dlatego niestety moje chłopaki około północy były już bardzo zmęczone i zaczęło się narzekanie i prośby o szybki powrót do domu. Sytuację częściowo ratowały food trucki - śmiało mogę powiedzieć, że dla moich łasuchów to była główna atrakcja imprezy.
Patrycję też zapytałam, czy zdecydowałaby się na to raz jeszcze:
Dziewczyny, a Wy byłyście kiedyś na takiej dużej, plenerowej imprezie z dziećmi? Jestem bardzo ciekawa Waszych historii! Napiszcie, proszę, w komentarzach, jak było i czy powtórzycie kiedyś taką wyprawę!