Próbowałam podstępem - zakradałam się w nocy i szczotkowałam (w ciągu dnia ze szczotką nie można się zbliżyć nawet na pięć metrów), ale zupełnie się to nie sprawdziło - zamiast pięknych kręciołów rano witała mnie sianowata czupryna. Nie wspominając o tym, że, oczywiście, nie zawsze pamiętałam, by nocne czesanie uskutecznić, więc w rezultacie miałam w domu małego potargańca.
Były też wspólne zakupy i wybór Najpiękniejszej Szczotki na Świecie Godnej Włosów Siostry Dziedzica; też nic z tego - szczotka, i owszem, była w użyciu, ale wyłącznie w roli...pluszaka na noc. Siostra Dziedzica z dumą nosiła ją wszędzie, ale o czesaniu można było zapomnieć.
I kiedy już poddałam się i o kręconych włosach myślałam wyłącznie w czasie przeszłym - bo wydawało mi się, że gdy urosły, to pod wpływem własnego ciężaru się rozprostowały, świetnie w roli grzebienia zadziałały...palce! Przy porcji porannych tulasów rozczesuje delikatnie loki, a później lekko zwilżam je delikatnie wodą. Wygldają pięknie przez cały dzień, a "zabieg" jest przyjemny 😉