Syrop z młodych pędów sosny zwany jest też syropem majowym i zazwyczaj robi się go w drugiej połowie miesiąca. Ale piękne lato mamy tej wiosny, dlatego wszystko, także sosny, rośnie szybciej niż zwykle. Z tego względu, jeżeli myśleliście o przygotowaniu mikstury, radzę, by robić to właśnie teraz - za chwilę pędy już nie będą się do tego nadawały.
Pędy delikatnie łamiemy (radzę używać rękawiczek, bo żywica zaklei wam palce) przy nasadzie. Nie ogałacamy jednego drzewa do zera! Wybieramy kilka. Im stoją dalej od cywilizacji i zanieczyszczeń, tym oczywiście lepiej.
Pędy tego samego dnia kroimy na mniej więcej 1,5-centymetrowe kawałki, wyciągamy wszystkie mrówki i innych dotychczasowych mieszkańców i wrzucamy do słoika, całość zasypując cukrem lub miodem. W wersji dla dorosłych dolewamy, wedle uznania, ciut prądu, czyli np. spirytusu. Syrop niemal gotowy!
Leifheit, słoik z hermetycznym zamknięciem, 19 zł
Słoik zamykamy niezbyt szczelnie i odkładamy na 4 tygodnie w ciepłe miejsce, od czasu do czasu mieszając zawartością - by cukier się rozpuścił. Nie przejmujcie się ciemniejącymi pędami ani nalotami na nich - to normalna rzecz. Gdy mikstura nabierze herbacianego koloru, zlewamy całość przez gazę, dociskając pędy, do wyparzonego słoika dobrze go zakręcamy i odstawiamy w chłodne miejsce, najlepiej do lodówki. Tak przygotowany syrop może podobno stać nawet przez rok, bo konserwuje go cukier.
Syrop z sosny można pić profilaktycznie - jedną łyżkę dziennie, albo w okresie wylęgającego się choróbska (łyżka dwa (dzieci) lub trzy (dorośli) razy dziennie). Jest świetny na kaszel, bolące gardło i ogólnie wszystkie infekcje górnych i dolnych dróg oddechowych. Syrop jest bogaty w sole mineralne, węglowodany i witaminę C .
Tekst: Justyna Mazur