Odrabiali je po szkole, odrabiali po obiedzie w niedzielę, a kiedyś zadzwoniłam na zwykłe wieczorne pogaduchy po 22 i usłyszałam: „wiesz, pogadamy jutro, bo my mamy jeszcze do zrobienia polski, angielski i matmę”. Było to dla mnie tak nieprawdopodobne, że przez chwilę byłam skłonna nawet pomyśleć, że koledze po prostu nie chce się już rozmawiać i spuszcza mnie na drzewo. Z czasem jednak potwierdziło się, że ojciec i syn bardzo dużo czasu spędzali na nauce, zwłaszcza nocnej.
Gdy w końcu o tym porozmawialiśmy okazało się, że samotny tata wszystko to robił w dobrej wierze: wspólne lekcje – to wyraz troski, nauka w nocy – bo cicho i łatwiej się skupić…. To nie jest przykład rodzica, któremu można zarzucić błąd zaniechania. To przykład rodzica, choć nieźle sytuowanego i wykształconego, to z jakiegoś powodu nieświadomego, że równie co ojcowskiej uwagi i pomocy, jego syn potrzebuje snu i relaksu.