Napisałam - banalny, i tort bezowy rzeczywiście taki jest. Ale tylko pod jednym warunkiem - że ściśle trzymacie się kilku bardzo ważnych zasad. Beza to mściwa bestia - wystarczy, że mały szczegół nie zagra i już klapa po całości - ciacho można wywalić do kubła. Co zatem robić, by odnieść spektakularny sukces? Już tłumaczę.
Bezwzględnie czyste i suche naczynie do ubijania piany oraz DOKŁADNIE oddzielone białka od żółtek. Bez tego ani rusz!
Cukier. Jeżeli jesteście fanami - ja jak - modyfikowania przepisów pod siebie i dosypywania znacznie mniejszych ilości cukru, by było choć odrobinę fit, muszę was zmartwić - z bezą to nie przejdzie. Dlatego - zamykamy oczy, zapominamy o wyrzutach sumienia (wszak dziecko ma urodziny tylko raz do roku!) i cukru wsypujemy dużo, bardzo dużo (a dokładnie - 55-60 g na każde białko).
Długie, skrupulatne ubijanie - najpierw samych białek - na sztywno, później - białek z tą toną wcześniej odmierzonego cukru
Dodatki do tortu bezowego. Dzięki odrobinie soku z cytryny i mąki ziemniaczanej tort bezowy będzie kruchy na zewnątrz i puszysty, lekko ciągnący się w środku
Temperatura pieczenia. Beza, od razu po ubiciu, musi trafić do nagrzanego piekarnika. Niektórzy pieką ją przez kilka pierwszych minut w 180 stopniach, ale w moim piekarniku to stanowczo za dużo - wystarczy 160. Później skręcamy temperaturę i suszymy przez 1,5 godziny.
Białka (bardo starannie oddzielone od żółtek) ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę (3-4 minuty). Po tym czasie partiami dosypujemy cukier - kolejną część wsypujemy, gdy poprzednia dobrze się rozpuści. Miksujemy aż do uzyskania bardzo gęstej, sztywnej i lśniącej masy (6-7 minut), pod koniec dodając łyżeczkę soku z cytryny (może być też ocet winny) i łyżeczkę skrobii.
Masę wykładamy na papier do pieczenia i formujemy okrąg (można narysować na papierze wcześniej koło - o średnicy około 22 cm, ale ja to robię na oko), szpatułką wyciągając pianę lekko ku górze. Pieczemy w 160 stopniach (góra-dół) przez pierwszą minutę, a później skręcamy piekarnik do 140 stopni i suszymy bezę przez kolejne 1,5 godziny. Upieczoną zostawiamy w piekarniku, by całkowicie wystygła. Beza powinna wyrosnąć, może też popękać - to normalne. Prawidłowo upieczona będzie chrupiąca na zewnątrz i piankowa w środku.
Tort bezowy wykańczamy, kładąc na górę bitą śmietanę (z dodatkiem mascarpone) i kwaśne owoce (np. maliny). Na tort o rozmiarach podanych na górze zużywam pół litra kremówki i 200 g mascarpone (śmietankę - bardzo mocno schłodzoną - ubijam na szybkich obrotach z niewielką ilością cukru pudru, a później łączę - już na mniejszych obrotach - z mascarpone). Palce lizać!
Autorka: Justyna Mazur