Ehe, jasne proszę pana, nie będę. Później wpadliśmy jeszcze na gablotkę ze "szpitalnym dowcipem" - na jednym z rysunków była pani krzycząca do słuchawki: "Ale jak to pacjent umarł? Miał jeszcze przez pięć lat płacić składki". Bardzo śmieszne, normalnie boki zrywać.
Pamiętam, że przeczesałam internet, by dowiedzieć się, jak mniej więcej będzie to wszystko wyglądało. Oczywiście, rozmawiałam z lekarzami, ale zależało mi na relacji matki, która przez to przeszła z uśmiechem na ustach, a teraz mnie pocieszy tymi samym słowami co anestezjolog, ale bardziej skutecznie (jej bym uwierzyła, jemu - po tym, co wcześniej powiedział - nie wierzyłam za grosz).
Wpisu nie znalazłam. Dlatego teraz, gdy widzę, że mnóstwo dzieci ma problemy z przerośniętymi migdałami i jest kierowanych przez laryngologów na wycięcie - piszę ten post - może komuś się przyda.
My postanowiliśmy z migdałem zrobić porządek, gdy 3,5-letni chłopiec zaczął bardzo źle słyszeć i bardzo często prosił, by mówić do niego wyraźniej i głośniej.
Przerośnięty migdał powodował wysiękowe zapalenie uszu, które nic sobie nie robiło z przepisanej, trzymiesięcznej kuracji.
Było coraz gorzej, więc ze skierowaniem wystawionym przez pediatrę trafiliśmy do szpitala, by zapisać się na zabieg. Dziecko ważyło już wtedy 15 kg - to był warunek, by wykonać cięcie (w różnych szpitalach jest różnie - musicie pytać).
Operację udało się zrobić dość szybko - pomogło podanie o przyspieszenie terminu ze względu na niedosłuch i bezdechy nocne. Do szpitala zgłosiliśmy się rano, dzień przed planowanym zabiegiem. Mój syn musiał pokazać się komisji kwalifikującej do operacji i oddać krew do badania.
Drżałam, że poważni panowie w kitlach nas odroczą, bo w nosie trochę furczał mu katar, ale ostatecznie pochrząkali trochę i powiedzieli - OK, jutro tniemy! Mogliśmy wyjść do domu.
Do szpitala wróciliśmy w dniu zabiegu, bez śniadania oczywiście. Chwilę po przyjęciu na oddział syn dostał tzw. głupiego jasia. I zaczął odlatywać, choć do końca trzymał fason i starał się być przytomny.
Pożegnanie na bloku operacyjnym zniósł świetnie - myślę, że było mu już wszystko jedno. Za to nam - rodzicom, nie było. To okropne uczucie, gdy odwozisz dziecko na blok operacyjny i je tam zostawiasz. Dziś, z perspektywy czasu, tylko to pamiętam - obezwładniający strach i stres, czy wszystko pójdzie dobrze.
Zabieg - wycięcie trzeciego migdałka i drenaż uszu - trwał ok. pół godziny. Po 90 minutach od momentu, kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi na bloku, pielęgniarka powiedziała, że możemy już pójść do lżejszego o migdał naszego syna.
Był dobudzony, lekko przejęty, ale bardzo spokojny. Nie skarżył się na ból, obyło się bez prochów, najbardziej wkurzał go wenflon, który sterczał w ręce. Wieczorem szalał już po szpitalnych korytarzach, a rano dnia następnego zostaliśmy wypisani do domu (przy wycięciu wszystkich trzech migdałów w szpitalu trzeba zostać dłużej).
Wszystko poszło sprawnie i bez ani jednej łzy. Dziecka. Bo ja uroniłam kilka kropelek ze wzruszenia, gdy po wyjściu ze szpitala powiedział: "Mamo! słyszysz jak szumi ten wiatr?".
Dreny wypadły same po 9 miesiącach. Jedynym uciążliwym zaleceniem było to, by w ciągu tych 9 miesięcy nie moczyć uszu i nie nurkować. Obeszliśmy to kupując stopery w aptece i gumowy, mocno przylegający czepek do pływania w sportowym. Tak wystrojeni wskakiwaliśmy do wanny a - od czasu do czasu - nawet do basenu.
Jakie były Wasze wspomnienia? A może dopiero czekacie na zabieg? Napiszcie!
Z punktu widzenia otwartej jamy ustnej, nie da się go zobaczyć. Widoczne są za to migdałki podniebienne, które są zlokalizowane za łukami podniebiennymi gardła.
Trzeci migdałek wraz z migdałkami podniebiennymi, ze względu na swoje umiejscowienie, jest pierwszą linią obrony przed chorobotwórczymi drobnoustrojami. Niestety zdarza się czasem tak, że migdałek, zamiast chronić organizm przed antygenami, sam staje się ich siedliskiem.
Sprzyja to infekcjom. Na skutek częstych stanów zapalnych dróg oddechowych, migdałek często ulega przerostowi, co niejednokrotnie jest wskazaniem do jego usunięcia.
Dowiedz się od pediatry, a następnie lekarzy dyżurujących w szpitalu, jak wygląda cała procedura przyjęcia na oddział i rozpoczęcia zabiegu, a następnie spokojnie wytłumacz to krok po kroku dziecku i oswajaj go z tą sytuacją.
Wprowadź zabawę w szpital. Udawajcie na zmianę pacjenta i lekarza. Przyjmij na początku rolę lekarza. Poproś swojego pacjenta o otwarcie szeroko buzi, podciągnięcie rękawa w celu zrobienia zastrzyku czy pobrania krwi (za pomocą zabawkowej strzykawki z plastikową igłą).
Następnie to ty przyjmij rolę pacjenta i pokaż dziecku, jak należy się zachowywać, gdy ktoś je bada. To bardzo ważne, szczególnie jeśli dziecko jest bardzo małe. Równolegle czytaj dziecku książeczki o lekarzach i szpitalnym życiu.
To, co się na pewno sprawdzi, to ciekawe książeczki i kolorowanki, które zajmą dziecko w szpitalnym łóżku przez jakiś czas. Poproś lekarza lub pielęgniarkę o listę rzeczy, które musisz spakować.
Dowiedz się, kiedy dziecko będzie mogło jeść. Jeśli możesz zabrać jedzenie dla dzielnego pacjenta do szpitala, wybierz jogurt. Dobrym gadżetem będzie też kolorowa słomka, która sprawi, że nawet zwykły jogurt będzie interesującym posiłkiem dla dziecka.
Zdarza się, że migdałek po kilku latach może znowu się powiększyć. Taki stan zazwyczaj wymaga konsultacji z laryngologiem.