Chciałam się Wam przedstawić, ale zamiast przynudnawych wstępów wstawiam swój najaktualniejszy portret. Nie wiem dlaczego Dziedzic nie uwzględnił jednej źrenicy, ale możecie spać spokojnie - w realu jest na swoim miejscu. Mam też nieco dłuższe włosy i mniej rozbiegany wzrok. Poza tym wszystko się zgadza. Aha - by nie było niedomówień! - stoję po lewej.
Mistrzem autoprezentacji nigdy nie byłam, więc wydumałam sobie, że w pierwszym, zapoznawczym tekście zacytuję po prostu swojego przedszkolaka. Wiadomo - nic nie robi tak dobrze blogowi parentingowemu, jak śmieszne i pełne miłości wyznania trzyipółlatka. Przy śniadaniu poprosiłam więc niemęża mego, by spytał Dziedzica, jaka jest jego mama. Wiecie, co Dziedzic na to? Nie że najwspanialsza na świecie. Nie że najpiękniejsza i że chce się z nią ożenić. Nie że robi najlepsze naleśniki pod słońcem i w weekendy, zamiast zaganiać do łóżka, pozwala buszować do 22. Dziedzic na to: Hmmm, no jak to jaka?! Mamowa.
Także, ehkem, puenty dziś nie będzie.
PS. Ściskam i - mam nadzieję - do zobaczenia wkrótce.
Justyna