N. je z nami od kiedy stabilnie i pewnie zaczęła siedzieć (okolice 7. miesiąca). Zmiksowanym jedzeniem od początku gardziła, podobnie jak gotowymi daniami ze słoika (w przeciwieństwie do brata). Cóż było robić? Dostała kawałek jabłka (kurczak z leadu to tylko tania prowokacja, wybaczcie ;)), później chleba, banana, owsiankę etc. i tak nam poszło. Były momenty, że wstrzymywałam oddech - gdy coś jej utknęło w gardle, ale trwały ułamki sekund - N. dzielnie wszystko odkrztuszała i pałaszowała dalej ze smakiem. Dzisiaj w menu ma takie frykasy jak ogórki kiszone, kapary czy bakłażany, nie wspominając o kawie, za którą - odkąd nieopatrznie dałam jej kiedyś spróbować - dałaby się pokroić.
Przed przystąpieniem do rozszerzania diety warto rozejrzeć się za kilkoma gadżetami, które usprawnią cały proces. No i co nieco poczytać. Nawet jeżeli nie planujecie metody Baby Led Weaning (choć gorąco polecam!), warto przejrzeć książkę "Ala'Antkowe BLW". Znajdziecie w niej mnóstwo inspirujących przepisów na proste i pyszne dania dla całej rodziny.
Po drugą z pozycji - "Moje dziecko nie chce jeść" autorstwa Carlosa Gonzaleza, sięgnijcie natychmiast, gdy coś związanego z jedzeniem Waszych dzieci Was zaniepokoi. Carlos ze swadą rozprawia się z wieloma mitami na temat żywienia najmłodszych, a po lekturze jego książki nawet rodzice skrajnych niejadków oddychają z olbrzymią ulgą. Warto!
Polecam Wam też kubeczek Doidy Cup - dzięki specjalnemu kształtowi o wiele łatwiej z niego pić, choć wylewanie idzie równie sprawie, co ze zwykłej szklanki ;-) N. wychowuje się bez smoczka i butelki - od początku rozszerzania diety dostawała wodę w Doidy i dziś - po pięciu miesiącach tej przygody - picie (samodzielne) idzie jej całkiem sprawnie. Śliniaki i śliniako-fartuszki już szykuję - przydadzą się jesienią i zimą (teraz, gdy za oknem praży słońce, do jedzenia ściągamy zazwyczaj bluzkę, a później prosto z krzesełka do kramienia lądujemy w wannie), a za kilka miesięcy przydadzą się też do malowania farbami. Na oku mam jeszcze kubek-niewysypek. Myślę, że to całkiem sympatyczny gadżet, choć go nie testowaliśmy.