Mieli lekki żal. Jeden z nich wypalił: To przecież nie moja wina, że urodziłem się wcześniej! To niesprawiedliwe, bo zawsze będę starszy - choćbym nie wiem, jak bardzo się starał.
Dziedzic nie wyglądał na pokrzywdzonego. Z relacji opiekunów wiem, że nowa rola - młodszego, i "głupszego" spodobała mu się i często po nią sięgał, by dostać to, czego akurat chciał.
Podobało mu się, bo zupełnie inaczej jest w domu. W domu to on jest starszy. W domu to on czasem słyszy: "Twoja siostra jest jeszcze malutka, daj spokój i odpuść jej/ustąp etc". Tylko czy starszak musi zawsze ustępować? Co będzie, gdy zmusimy go do uległości i ugodowości? Czy z racji tego, że więcej rozumie, musi oddawać zabawki, albo stać niewzruszony, gdy młodsze dziecko okłada go po głowie?
Jestem w trakcie lektury fantastycznej książki "Rodzeństwo bez rywalizacji". Sięgam po nią już kolejny raz - teraz, gdy Siostra Dziedzica, wraz ze zdmuchnięciem dwóch świeczek na torcie, zapragnęła by być władczynią naszego domu i nie bardzo mam pomysł, jak sobie z jej imperialistycznymi zapędami poradzić, wydaje mi się szczególnie cenna. Adele Faber i Elaine Mazlish, autorki poradnika, przestrzegają przed wkładaniem dzieci w role "starszego" i "młodszego". Dlaczego? Bo starsze będzie się czuło pokrzywdzone i niesłyszane we własnym domu. A młodsze będzie żyło w poczuciu bezkarności, przekonane o tym, że wszystko mu się należy. Poza tym - przekonują Amerykanki - z ról raz nadanych w domu, ciężko się wyswobodzić nawet w dorosłym życiu. Ala, która zawsze dostawała to co chciała, bo była młodsza, wyrośnie na roszczeniową Alicję. Tomek, najstarszy z całej gromady, do dziś załatwia wszystkie sprawy za rodzeństwo - bo przecież zawsze tak było.
Co więc robić, by z powodu konfliktów rodzeństwa nie zamienić życia całej rodziny w piekło?